piątek, 23 kwietnia 2010
Tiramisu i złota sztafeta
Codzienność na lagunie toczy się swoim niezmiennym rytmem od wieków i wydaje się, że tak będzie zawsze.
Wenecjanie są zazwyczaj drobnej budowy. Czy zawdzięczają to genom, czy warunkom życia, trudno orzec. Być może codzienne długie marsze wymuszone nietypową strukturą miasta sprawiają, że desery takie jak tiramisu, słodkie, z pozoru tylko lekkie, niebezpiecznie uzależniające, rozkosznie rozpływające się w ustach, nie są dla nich tak niebezpieczną pułapką jak dla mnie.
Czuję się jednak usprawiedliwiona, wiodąc przez tydzień żywot Wenecjanki i zaraz po powrocie przygotowuję ten grzeszny deser.
Objadam się nim nieprzyzwoicie i marzę, znów marzę o Wenecji.
350 ml mocnej kawy
2 żółtka
2 łyżki cukru
4 łyżki amaretto
200 g serka mascarpone
150 ml śmietany kremówki
20 podłużnych biszkoptów
gorzkie kakao do posypania deseru
Kawę wymieszać z amaretto, odstawić do ostygnięcia. Zostawiłam ją gorzką, niektórzy dodają cukier. W szklanej lub metalowej misce ubić żółtka z cukrem. W dużym garnku zagotować wodę. Wstawić do niego miskę i ubijać, aż krem zgęstnieje. Trwa to ok. 5 – 6 minut. Wyjąć miskę z kąpieli wodnej i pozostawić do lekkiego ostygnięcia. Śmietanę ubić na sztywno. Do kremu jajecznego dodawać porcjami serek mascarpone. Wymieszać na gładką masę, dodać ubitą śmietanę i ponownie delikatnie wymieszać.
Pozostaje już tylko zanurzyć połowę biszkoptów w kawie, ułożyć w szklanym naczyniu, przykryć połową kremu i powtórzyć procedurę z pozostałymi składnikami. Całość oprószyć obficie gorzkim kakao.
Deser przed podaniem należy schłodzić w lodówce i przyznam, że jest to najtrudnieszy dla mnie moment.
Kawa i tiramisu to wyjątkowo zgrany zespół. Tak zgrany, jak dziesięcioletnie pływaczki, które zdobyły wczoraj złoty puchar w sztafecie w stylu klasycznym na międzyszkolnych zawodach. Jedną z tych pływaczek jest moja córka!
Zdjęcia: Lubo Lipov
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
4 komentarze:
Mniam! ale nie mogę patrzeć na takie desery bo ciągle rosnę a w tym wieku już nie powinienem, zwłaszcza w szerz.
Wenecjanie drobni? To chyba tylko do trzydziestki bo potem łysieją i robią się małymi spychaczami. Włącza mi się piątkowa głupawka więc kończę,
gratulacje dla córy!
A dlaczego ,grzeszny deser"?
Czy w sprawianiu sobie przyjemności czujesz się winna?
Ja zupełnie odwrotnie - mam poczucie szczęścia i spełnienia.
Tiramisu to moja ulubiona słodycz!
Mich, ja patrzyłam tylko na tych do trzydziestki.
Amber, czuję się winna szalenie :)))
Pyszności - niestety, nie mam nastroju na przyrządzanie czegokolwiek... :-( Odwrotnie proporcjonalny do tego mam apetyt na słodycze więc muszę się zadowalać jakimiś gotowcami ze sklepu... :-(
Wenecję pamiętam z czasów, gdy byłam jeszcze szalonym podlotkiem, niby niedawno a przecież wieki temu...
Gratulacje dla córy!!!
Prześlij komentarz