









Czasem się tak zdarza, że zupełnie niespodziewanie małe odkrycia powodują wielkie zmiany. Taki na przykład spacer. Po Paryżu. Na początku listopada. Trochę deszczu, trochę słońca. Niewielki targ w XII dzielnicy. Ktoś przegląda pęczki mięty. Świeże, pachnące, zielone. Ktoś wkłada do kosza kilka pomidorów. Tam za rogiem sprzedają ostrygi i zielone karczochy. W ciasnym arabskim sklepiku mydło i powidło. Szare mydło z oliwy z oliwek, jędrna feta zanurzona w mętnej solance i skrzynki słodkich daktyli. Naprzeciwko cukiernia. Na tacach piętrzą się klejnoty z marcepana, daktyli, mąki migdałowej. Nasączone słodkim syropem, pachną i kuszą. Sprzedawcy wrzeszczą. Ludzie się przepychają. Kupujemy skrzynkę fig. Wciąż pachnących latem.
5 komentarzy:
Uwielbiam atmosferę paryskich targów. Ten wybór, te koszyki w rękach kupujących, ten gwar. Mogę tam chodzić, patrzeć i chłonąć tę atmosferę godzinami. W dodatku w każdej dzielnicy targ jest trochę inny. Piękne chwile.
Wspaniałe wspomnienia. Ja lubię jeszcze paryski gwar, kolory na straganach (zwłaszcza, kiedy są wszędzie truskawki) i zapach ciepłych naleśników z pobliskiej creperie...
Może wówczas padać, być szaro i ponuro. Przecież zawsze można rozgrzać się kubkiem gorącej czekolady.
Może kiedyś uda mi się poczuć tę paryską atmosferę... :)
Podczytuję tego bloga już od kilku tygodni. Lawendowy dom - marzenie...
Paryski targ ma niepowtarzalną atmosferę, zdjęcia wspaniale ją oddają. Pozdrawiam..
Ja lubię szczególnie te mniej eleganckie. Stragany rozstawione na ulicy, czarne niańki przepychające się z dziećmi w wózkach, kilku elegancików przetrząsających sterty używanych marynarek. Maleńki sklepik, gdzie obok tandety można wygrzebać prawdziwe cuda za grosze. No i czekolada, jak pisze Liska, koniecznie z Crème Chantilly. Pozdrawiam wielbicielki paryskich targów i zapraszam do zaglądania. Wkrótce kolejne odsłony :)
Prześlij komentarz