poniedziałek, 20 czerwca 2011
Bób z sosem miodowym i miętą.
Jako wierna czytelniczka książek Joanny Chmielewskiej mam do bobu stosunek wiadomy. Bób jest dobry na wszystko i w każdej okoliczności. Bób w sezonie tym bardziej.
Jakież było moje zdziwienie, gdy Lubo wyznał mi, iż bób w Bułgarii wystepuje w zasadzie tylko w wersji suszonej. Młody, delikatny, cudownie zielony świeży bób jadł po raz pierwszy w kraju nad Wisłą.
Dziś proponuję Wam bób w sosie miodowym, którym zajadamy się od lat. Gdy jest bardzo młody, czyli teraz, nie obieram go ze skórki.
Bób w sosie miodowym z miętą
500 g świeżego bobu
2 łyżki miodu
1 łyżka musztardy gruboziarnistej
1 ząbek czosnku
sól
ok. 100 ml oliwy z oliwek
1 łyżka soku z cytryny
garść posiekanej drobno świeżej mięty
W moździerzu utrzeć czosnek z solą, musztardą i miodem. Cały czas ucierając dolewać stopniowo oliwę. Na koniec sos doprawić sokiem z cytryny i wymieszać z posiekaną drobno miętą. Sos można też przygotować w blenderze. Ja jednak wolę tradycyjne ucieranie, bo mam wtedy wpływ na konsystencję sosu. Bób ugotować na parze lub w wodzie. Odsączyć na sitku i jeszcze ciepły wymieszać z sosem. Smacznego!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
22 komentarze:
Uwielbiam:) W takiej wersji jeszcze nigdy nie jadłam. Wygląda pysznie.
Tak bobu jeszcze nie serwowałam,może dziś?
Pat
To trochę taki winegret miodowy... Bardzo intrygujące... do wypróbowania!
:)))
to już kolejny blog kulinarny, na którym trafiłam na wpis o bobie. coś w tym musi być (; będę musiała spróbować haha!
Winegret super, ale w takim daniu sensowniejszy i smaczniejszy byłby naszym zdaniem bób wyłuskany (ale rozumiemy, że to kwestia indywidualnych preferencji), pozdrawiamy
jesteśmy fanami bobu całą rodzinką..zwykle jadamy go tradycyjnie, gotowany i polewany rozpuszczonym masłem.. mam chętkę na eksperyment ..dziękuję za pomysł
Oj, bób uwielbiamy, ale nie w łupinkach ;((
Bardzo ciekawy winegret!
Aniu, Pat, Robert, polecam tę wersję. U nas hit, zajadają się nawet małoletnie :)
Modeliniaki, jest, jest.
just-great-food, unikam obierania, bo to jednak mozolna praca, a dla 5-cio osobowej rodziny mozolna jeszcze bardziej. Gdy skórka delikatna, jemy w całości.
tabu, udanego eksperymentu.
Właśnie bób mi chodzi po głowie a tu masz...
Puree z tego bym zrobił i zapytuje co to za kwiatki na nim?
Można je jeść?
pozdrawiam
Ano masz. Kwiatek to oczywiście lawenda. Dla koloru, ale jadalne oczywiście jest.
Bobu nie lubie:)ale pani bloga uwielbiam, u siebie zamieściłam zdjęcia z dnia dziecka z zabawy w Indian,zrobiłam swoim dzieciom taka super impreze, bawilismy sie ponad dwie godziny i było super:))teraz opracowywuje zajęcia o tematyce żywiołów ogień, woda, ziemia i powietrze. wakacje przed nami:)dziękuje za inspiracje:)
Tak, to kolejny wspaniały sposób na podanie bobu, mam nieco inny tez wspaniały do potraw arabskich jakie serwujemy u siebie na przyjęciach, więc ten będzie dodatkową atrakcją :))
z tym, że skórkę będę musiała obrać bo rodzinka z tzw."delikatnym podniebieniem" :))
pozdrawiam cieplutko i dziękuję za kolejny wspaniały przepis :))
A ja właśnie zjadłam bób, szkoda,że wczesniej nie widziałam tego pomysłu .
Super pysznie sie zapowiada:)
Tak kocham bób że zanim zrobię z nim cokolwiek (poleję sosem, wrzucę do sałatki, obedrę ze skórki..) już znika. Kocham. Tak kocham ten z wody że nie muszę już nic innego przy nim wyczyniać.
Łooo matko jakie pyszności! a ja na diecie :( podoba mi się też bardzo obrusik. piękne zdjęcia. Pozdrawiam <agda
Ciekawe połączenie ,koniecznie muszę sprobować.
Pozdrawiam
Nie znam takiej wersji bobu, a wygląda fantastycznie!
smakowicie to wygląda, chyba spróbuję:)
A ja w taki sposób zwykłem serwować fasolkę zieloną szparagówkę plus feta - polecam :)
Bardzo lubię bób :-) Skorzystam z przepisu na pewno! Cieszę się, żę trafiłam tutaj- śliczny blog!!
ojej!!! znalazła!!!! Nie mogłam przypomnieć sobie, gdzie widziałam ten przepis....kupiłam bób...no i martwiłam się już, że się zmarnuje!!! a jednak się udało poszperać :)pozdrawiam :)
właśnie zrobiłam - smakowało mi! :)
DZieki za inspirację!
Prześlij komentarz