sobota, 1 sierpnia 2009

małe szczęścia i nieszczęścia







Jak pech to pech. Rura pękła w piwnicy, córcia zachorowała, nie śpi kolejną noc, cierpi i płacze. Znacie to, prawda? Nieszczęścia chodzą parami. A potem przychodzi cudowne letnie popołudnie i wieczór, delikatny i cichy. Powoli nieszczęścia tracą znaczenie, nadchodzą małe, maleńkie szczęścia... Lawendowy, pachnący wieczór. Wszystkie krzaki wreszcie ostrzyżone. Bukiety powiązane, wianki uwite. Reszta rozłożona na tarasie dosusza się. Na zapachowe woreczki do szaf. Mała zasnęła, wtulona w swojego misia. A mnie coś ściska w gardle. Wzruszenie? Najbardziej mnie cieszą te małe szczęścia.

9 komentarzy:

Sylvia F. pisze...

Szkoda że te małe szczęścia są takie ulotne jak ciepłe wieczory. Piękne bukieciki :)

llooka - K a r o l i n a pisze...

Ależ cudowności! Pięknie wybijająca się lawenda na świetnych tłach! Dobrze mieć takie swoje małe radości, które rozświetlają szarości dnia... Całuski dla córci! Oby już bolączki przeszły, bo chorujące dziecko, to potrafi wycisnąć z rodzica...

ewena pisze...

Jaki piękny blog "odkryłam"...prześliczne zdjęcia:)

kass pisze...

Mam ogród ale lawenda u mnie mizernie rośnie - duzo cienia...
Piękne bukiety i wianki, musi bosko pachniec!
Tak , te małe szcęścia sa wspaniałe, tylko nie kazdy je zauważa...często czeka na to wielkie, które zazwyczaj nie nadchodzi...bo szczęsliwe chwile to motyle...

Violetka pisze...

Oj pięknie! Jestem pod wrażeniem pracy jaką musiałaś włożyć w takie ilości lawenpdwch cudów!!! Podziwiam całym sercem i zazdroszczę (oczywiście pozytywnie!), bo sama marzę o takim lawendowym cudeńu :)

ushii pisze...

piękne wianki i bukieciki i piękne zdjęcia!
dużo zdrówka dla córeczki życzę

Renata pisze...

Piękną masz lawendę i zazdroszczę wieczornego jej zapachu, przemieszanego z zapachem lata.
Dużo zdrowia dla córeczki, moje młode też ostatnio chorowały :-( więc znam ten ból.
Pozdrawiam Cię serdecznie

Śnieżka gotuje pisze...

Uwielbiam lawendę. Zazdroszczę ci tych wianków, bukiecików i tego zapachu... Moje krzaczki lawendy nie przetrzymały zimy - jedne zmarzły, inne złapały grzyba. Wiosną nie miałam zupełnie czasu sadzić nowych i tak zostałam bez lawendy...
Zdrowia dla córeczki. Mój synek chorował przed wakacjami na wiatrówkę i też było mi smutno. Martwiłam się o niego.

Monika Madejek pisze...

Zakochałam sie w zdjęciach... Zamiast pracować (siedzę w biurze)wpatruję się zafascynowana w ekran:)Pozdrawiam słonecznie*

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails